piątek, 1 sierpnia 2014

Zbiorowa mogiła więźniów obozu KL Auschwitz

Wśród grobów na cmentarzu w Dąbrówce Małej znajduje się okazały nagrobek, na którym wyryte jest  następujące epitafium: "Ku czci więźniów politycznych pomordowanych podczas transportu z obozu zagłady w Oświęcimiu 1945".

Zbiorowa mogiła więźniów obozu KL Auschwitz na cmentarzu w Dąbrówce Małej (2014)
Epitafium wyryte na płycie głównej nagrobka (2014)

Prawie na pewno w mogile pochowano więźniów któregoś z podobozów KL Auschwitz, zmarłych lub zamordowanych podczas ewakuacji w styczniu 1945 r. Co najmniej jeden "marsz śmierci" przechodził przez Dąbrówkę Małą (1), a w parafialnym "Katalogu zmarłych 1.IX.1943 r. do 31.XII.1981 r.", wśród wpisów ze stycznia 1945 r., znajdujemy adnotację, że wówczas "pochowano 3 z obozu". Jakiego podobozu lub podobozów mogli to być więźniowie? Czy przez Dąbrówkę przechodził jeden "marsz śmierci", a może kilka? Na podstawie literatury tematu i analizy mapy sądzę, że przez Dąbrówkę Małą prowadzono więźniów z podobozów "Sosnowitz (II)" w Sosnowcu i "Neu-Dachs" w Jaworznie.

Mogiła zbiorowa więźniów KL Auschwitz zamordowanych podczas ewakuacji obozów w styczniu 1945 roku na archiwalnej fotografii. Źródło: Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa

Najbliżej Dąbrówki Małej położony był podobóz "Laurahütte" w Siemianowicach Śląskich, ale jego więźniów, w liczbie ok. 937 osób, ewakuowano 23 stycznia 1945 r. w wagonach kolejowych przez Katowice, Morawską Ostrawę i Wiedeń do obozu koncentracyjnego w Mauthausen (2).

W okolicy Dąbrówki Małej zlokalizowany był także inny podobóz KL Auschwitz - "Sosnowitz (II)" w Sosnowcu. W styczniu 1945 r. (prawdopodobnie 16 stycznia) poprowadzono 850 więźniów nie ustaloną dotychczas trasą w kierunku Gliwic, a następnie do Raciborza i Opawy, skąd zostali wywiezieni pociągiem do obozu KL Mauthausen (3).

Przez Dąbrówkę Małą przechodził najprawdopodobniej marsz więźniów z podobozu "Neu-Dachs" w Jaworznie. Podobóz ewakuowano 17 stycznia 1945 r. Wszystkich więźniów zdolnych do marszu w liczbie około 3200 osób wyprowadzono pod eskortą esesmanów i przez Mysłowice, Siemianowice, Chorzów, Bytom, Gliwice, Strzelce Opolskie, Blachownię Śląską, Koźle i Przedgórze Sudeckie skierowano do obozu KL Gross-Rosen, a stamtąd pociągiem do obozu w Buchenwaldzie. Trasa tej ewakuacji była jedną z najdłuższych marszrut przebytych przez oświęcimskie piesze kolumny ewakuacyjne i liczyła około 250 km. Część więźniów z "Neu-Dachs" uśmiercono już w pierwszym etapie marszu, m.in. około 15 z nich na drodze wiodącej z Jaworzna przez osadę Dąbrowa Narodowa do Mysłowic. Po przejściu ewakuacyjnych kolumn na drodze z Jaworzna do Mysłowic mieszkańcy okolicznych wsi widzieli leżące zwłoki więźniów w pasiakach (4). Poniżej przytaczam fragmenty wspomnień dwóch więźniów, uczestników "marszu śmierci" z Jaworzna:
  • Paul Heller (5):
17 stycznia 1945 r.
(...) Tak ruszył pochód 3200 więźniów, dozorowany przez 300 esesmanów, których cały bagaż musiał być wleczony przez więźniów - wieczorem, o godzinie 23, główną trasą w kierunku Katowic. Pierwsze godziny minęły w równomiernym, niczym nie zakłóconym tempie. Około drugiej godziny zaczęły trzaskać pierwsze strzały. Były one wstępem do formalnej, ćwiczebnej strzelaniny SS. Następnego dnia przyszliśmy do Siemianowic, zdziesiątkowani o 80 ludzi.

18 stycznia 1945 r. Siemianowice Śląskie (Arbeitslager Laurahütte).
Zostaliśmy wepchnięci na dziedziniec fabryczny huty żelaza i podobozu oświęcimskiego Laurahütte. Musieliśmy stać przy 15 stopniach mrozu, a nie mieliśmy miejsca, aby choć poruszać nogami. Nawet w celu załatwienia naturalnych potrzeb nie mogliśmy opuścić miejsca. Żadnego jedzenia, nic do picia, żadnego ogrzania. Po 8 godzinach, które przeklęliśmy, a które wielu z nas przypłaciło zdrowiem, 70 zaś życiem, przyszedł rozkaz: iść dalej! (...)
  • Maurice Lisiak (6):
(...) Tuż przed końcem roku 1944 nad rejonem naszego obozu pojawiły się samoloty. Dochodziły nas odgłosy wybuchów bomb i pocisków artyleryjskich. Z rozmów z górnikami dowiedzieliśmy się, że armia radziecka zbliża się do Krakowa i Częstochowy. Każdy z nas zadawał sobie pytanie, czy będzie mu dane dożyć wyzwolenia. Pamiętam noc z 17 na 18 stycznia 1945 r. Spać już nie mogliśmy. Ziemia trzęsła się pod nami od wybuchów pocisków. Wszędzie leżały porozrywane przewody elektryczne. Baraki tonęły w ciemnościach. Przez cały dzień 18 stycznia SS-mani nie pozwalali nam opuszczać baraków. Wieczorem zgromadzono więźniów przed bramą obozową. Każdy otrzymał koc, chleb i puszkę konserw. Tak rozpoczął się dla nas marsz śmierci czyli ewakuacja z obozu "Jaworzno". Szliśmy w warunkach zimowych, w śniegu, głodni, wycieńczeni, przemarznięci. Spuchnięte nogi odmawiały posłuszeństwa. Byli wśród nas tak zwani "muzułmanie" - więźniowie w ostatniej fazie wycieńczenia głodowego. Ich męki trudno opisać. Oni to w pierwszej kolejności padali bez sił, nie byli w stanie iść dalej. Dobijali ich SS-mani. Niektórzy więźniowie odchodzili od zmysłów z wyczerpania. Znaleziono sposób, żeby tym nieszczęśnikom pomóc: przywiązano ich do rąk silniejszych fizycznie więźniów używając do tego celu pasków i sznurków. W ten sposób ratowano najsłabszych przed wyjściem z szeregu i pewną śmiercią. Byłem jednym z nich. Zostałem uratowany przez moich towarzyszy niedoli: Leona Słomkę, Manesa Rutmana i Icchaka Pankowskiego. Im zawdzięczam życie i będę wdzięczny do końca swoich dni. Nareszcie po uciążliwym marszu przez Mysłowice, Gliwice i inne miejscowości dotarliśmy do obozu koncentracyjnego "Blachownia" (Blechhammer) (...).
Wybrane podobozy KL Auschwitz w okolicach Dąbrówki Małej zaznaczone na współczesnej Mapie Google.
Przez Dąbrówkę prowadziły prawdopodobnie "marsze śmierci" z Sosnowca i Jaworzna.

Dodam jeszcze, że Leon Łukaszczyk, górnik z Michałkowic, który podczas wojny zatrudniony był w warsztacie w Siemianowicach Śląskich, opisał w swoich wspomnieniach przemarsz kolumny więźniów, która najprawdopodobniej przybyła do Siemianowic od strony Dąbrówki Małej (7):
Jednego dnia po skończonej dniówce wracałem do domu. Przychodząc na ulicę Powstańców, zauważyłem mnóstwo ludzi po obu stronach drogi. Zdziwiony tym zapytałem jednego z obywateli, co jest powodem takiego zgromadzenia? W odpowiedzi usłyszałem, iż wkrótce ma tędy przechodzić transport więźniów z Oświęcimia. Zatrzymałem się i ja, ciekawy tego bolesnego pochodu. Po niedługiej chwili nadszedł pochód więźniów. Wyglądali oni wszyscy bez wyjątku jak trupy poubierane w pasiaki. Ledwo - ledwo powłócząc nogami szli rzędami po czterech, a po obu stronach co parę kroków kroczyli SS-mani z odbezpieczonymi karabinami, trzymanymi w pogotowiu do strzału. Zgroza przejmowała człowieka, gdy patrzył na tych nieszczęśliwych ludzi. Szli bez słowa, z beznadziejnie pospuszczanymi w dół głowami. Byli pomiędzy nimi i tacy, którzy nie potrafili już iść o własnej sile. Silniejsi więźniowie podtrzymywali słabszych, żeby tylko nie ustawali w marszu, bo wtenczas groziłaby im niechybna śmierć. Jak się dowiedziałem od innych, każdego więźnia nie mogącego iść w szeregu SS-mani wywlekali z szeregu, odprowadzali parę kroków na bok i strzelali do nieszczęśliwego jak do psa. Pomiędzy publicznością odzywały się głosy oburzenia, jednakże nikt nie ośmielił się głośno protestować. Gdy rozeszła się wieść o przechodzącym przez Siemianowice transporcie więźniów, pomiędzy ludnością Michałkowic i Bytkowa zawrzało. Coraz to głośniej odzywały się głosy polskie, pełne nienawiści do okupanta. Gdy potem Niemcy zaczęli ustawiać przeszkody na szosach i zasypali przejazd przez wiadukt prowadzący z Siemianowic do Bytkowa, ludem naszym, który tak długo znosił ciężką okupację, zawładnęła radość.
Może więźniowie z tego przemarszu spoczywają na cmentarzu w Dąbrówce Małej?

"Marsze śmierci" stanowią kolejny przykład okrucieństwa i bezsensowności wojny. Gdy odgłosy zbliżającego się frontu i chaos wśród okupanta wróżyły rychły koniec II wojny światowej, na drogach wiosek i miast rozgrywały się nieopisane tragedie ludzi pędzonych w głąb III Rzeszy. Wielu z nich nie przeżyło tej drogi. Zmarli z powodu krańcowego wyczerpania organizmu, wychłodzenia, głodu i pragnienia, chorób i odniesionych ran bądź zostali zamordowani przez esesmanów za zbyt wolny marsz, próbę ucieczki lub bez jakiegokolwiek powodu. Cześć ich pamięci!

Dziękuję wszystkim osobom, które pomogły mi w napisaniu tego artykułu. Jeśli Szanowni Czytelnicy posiadają wiedzą na tematy w nim poruszone, bardzo proszę o kontakt w komentarzu lub pod adresem e-mail: odabrowce@gmail.com.



Źródła i przypisy:
(1) Informacja od mieszkańca Dąbrówki Małej Mariana Marszałka, którego matka była świadkiem przemarszu więźniów ulicą Strzelców Bytomskich w kierunku Siemianowic Śląskich w styczniu 1945 r.
(2) Podobóz "Laürahutte" w Siemianowicach Śląskich został utworzony w 1944 r. na terenie siemianowickiej huty "Laura" (późniejsza "Jedność"). Więźniowie byli zatrudnieni przy produkcji dla przemysłu zbrojeniowego.
  1. Tadeusz Iwaszko, Podobóz "Laurahütte" w: Zeszyty Oświęcimskie nr 10, Oświęcim 1967, s. 101-115.
  2. Mirosław Domin, Podobóz Laurahütte w Siemianowicach Śląskich w: "Śladami bolesnej przeszłości", Siemianowice Śląskie 2011, s. 74-81.
(3) Podobóz "Sosnowitz (II)" w Sosnowcu został utworzony w 1944 r. przy Walcowni "Hrabia Renard" (późniejsza Huta im. Edmunda Cedlera). Walcownię, podobnie jak szereg innych zakładów przemysłowych, przestawiono podczas wojny na produkcję zbrojeniową. Numer podobozu "Sosnowitz (II)" historycy nadali umownie w celu odróżnienia go od innego podobozu, działającego na terenie Sosnowca od 1943 do 1944 r.
  1. Franciszek Piper, Podobóz "Sosnowitz II" w: Zeszyty Oświęcimskie nr 11, Oświęcim 1969, s. 91-118.
  2. Andrzej Strzelecki, Ewakuacja, likwidacja i wyzwolenia KL Auschwitz, Państwowe Muzeum w Oświęcimiu, Oświęcim 1982, s. 174.
(4) Podobóz "Neu-Dachs" w Jaworznie został utworzony w czerwcu 1943 r. Podobóz zlokalizowano w pobliżu kopalni "Jan Kanty" (podczas wojny "Dachs", a po wojnie "Komuna Paryska"). Więźniowie byli zatrudnieni w jaworznickich kopalniach i przy budowie tamtejszych elektrowni.
  1. Franciszek Piper, Podobóz "Neu-Dachs" w: Zeszyty Oświęcimskie nr 12, Oświęcim 1970, s. 57-111.
  2. Franciszek Piper, Podobóz KL Auschwitz w Jaworznie - "Neu-Dachs" 1943-1945 w: Historia martyrologii więźniów obozów odosobnienia w Jaworznie 1939-1956, pod redakcją: Kazimierz Miroszewski, Zygmunt Woźniczka, Jaworzno 2002, s. 11-25.
  3. Andrzej Strzelecki, Ewakuacja, likwidacja i wyzwolenia KL Auschwitz, Państwowe Muzeum w Oświęcimiu, Oświęcim 1982, s. 173-174.
(5) Paul Heller, Ewakuacja z oświęcimskiego podobozu w Jaworznie, s. 177 w: Przegląd Lekarski nr 1/1980, s. 176-182.
(6) Maurice Lisiak, Przeżyłem Oświęcim w: Słowo Żydowskie nr 2/1994, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce, s. 4-5. 
(7) Leon Łukaszczyk, Moja górnicza praca i walka w: Pamiętniki górników, red. Bronisław Gołębiowski, Wydawnictwo "Śląsk", Katowice 1973, s. 63.

Inne:
Zygmunt Zonik, Anus belli. Ewakuacja i wyzwolenie hitlerowskich obozów koncentracyjnych, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz